Andrzej Kowalewicz
ur. 22.11.1929 r. w Woli Wysockiej, pow. żółkiewski (obecnie Ukraina), zm. 17.05.2018 r. w Baborowie, pow. głubczycki.
Imię i nazwisko | Andrzej Kowalewicz |
Data i miejsce urodzenia | 22.11.1929, Wola Wysocka |
Data i miejsce śmierci | 17.05.2018, Baborów |
Zawód | kościelny |
Ojciec Andrzeja, Piotr Kowalewicz, działał w Samoobronie w Woli Wysockiej. Zaraz po wybuchu wojny we wrześniu 1939 r., zorganizował całą wieś do pomocy polskim żołnierzom. Jego brat Michał, przed wojną był w Woli Wysockiej komendantem Strzelców. Po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej we wrześniu 1939 r., został aresztowany i wywieziony na Sybir. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski ( 30.07.1941 r. między Polską a ZSRR), wstąpił w szeregi Armii Andersa i przeszedł cały szlak bojowy od Bliskiego Wschodu, po Afrykę i Włochy. Po bitwie o Monte Cassino dostał się do Anglii, gdzie zginął tragicznie w 1945 r. w wypadku samochodowym. A. Kowalewicz uczęszczał do szkoły w Woli Wysockiej. Uczono w niej języka polskiego i ukraińskiego. Kierownikiem szkoły był Józef Triska, który po wojnie wyemigrował na Ziemie Zachodnie, do Kłodzka. Kowalewicz ukończył 5 klas, a następnie uczęszczał do szkoły w Żółkwi. We wrześniu 1939 r. Polacy uciekali przed czerwonoarmistami w kierunku na Zaleszczyki. Były też miejscowości, które broniły się przed radziecką okupacją. W Żółkwi, w Ośrodku Zapasowym Kresowej Brygady Kawalerii, sformowano Dywizjon Rozpoznawczy rtm. Józefa Murasika, zwany również Pułkiem Zapasowym Kresowej Brygady Kawalerii i Pułkiem Rozpoznawczym Kawalerii. W jego skład weszły konne szwadrony marszowe 6. pułku strzelców konnych, 12. i 14. pułk ułanów, oraz pluton ckm. Po zajęciu Żółkwi przez Armię Czerwoną NKWD wywiozło do łagrów na Syberię wielu polskich żołnierzy i wszystkich bogatszych gospodarzy. Wybuch wojny spowodował uaktywnienie się nacjonalistów ukraińskich, którzy organizowali pojedyncze napady, najpierw rabunkowe, później dochodziło już do pobić i mordów. A. Kowalewicz uważa, że w dużej mierze odpowiadają za to ukraińscy księża, którzy podburzali chłopów do nienawiści i namawiali na kazaniach do wypędzenia Polaków. Prowadzili też skrytą działalność po domach i na plebanii, konspirując z nacjonalistami. Prym w tym wiedli bazylianie z żółkiewskiego monastyru.
Wieczorem w Wielki Piątek (7.04.1944 r.) uzbrojona grupa ukraińskich nacjonalistów spacyfikowała Lipiny na obrzeżach Woli Wysockiej. Po splądrowaniu domów i wymordowaniu wielu mieszkańców banderowcy zaatakowali dom Kowalewiczów. Andrzej ukrywając się na podwórku był świadkiem śmierci swojego szwagra (b.d.), którego zakłuto bagnetami. Następnie Ukraińcy rozpoczęli przeszukiwanie izb i wynoszenie dobytku. Ze stajni zabrali konie, a z domu rzeczy osobiste. Potem bandyci wyszli z mieszkania, zadrutowali drzwi i podpalili zabudowania. Po odejściu oprawców Andrzejowi udało się wynieść z płonącego domu najpierw 7-miesięczne niemowlę (dziecko miało na nazwisko Kunysz), a następnie 70-letną matkę szwagra (b.d.). Tej nocy w Lipinie upowcy zamordowali w Woli Wysockiej jeszcze 17 innych mieszkańców wsi. Pomordowanych pochował ksiądz z Żółkwi w jednej zbiorowej mogile. Po spaleniu domu, rodzina Kowalewiczów musiała opuścić Lipiny. Wędrowali zatrzymując się u znajomych i rodziny. Najpierw uciekli do Żółkwi, bo po Żydach było sporo pustostanów. Następnie do Stanisławówki, gdzie parafię prowadził ks. Aleksander Kozioł (po wojnie pracował w dekanacie kietrzańskim na ziemi głubczyckiej). Po długiej tułaczce rodzina Kawalewicza trafiła do miejscowości Tyńcza położonej pomiędzy Przeworskiem, a Leżajskiem. Ojciec Andrzeja pracował przez jakiś czas przy żniwach w Grodzisku Dolnym oddalonym o kilka kilometrów od Tyńczy. [Wywiad].
Na Ziemie Odzyskane wyjeżdżali wagonami towarowymi z Żółkwi. Do osobnych wagonów rodzina załadowała konia, krowę i sprzęt rolniczy. Do Głubczyc przyjechali latem 1945 r. Pierwszy osiedlił się na ziemi głubczyckiej w Suchej Psinie brat Andrzeja, natomiast on sam dojechał nieco później, gdyż był w Ostrowcu Świętokrzyskim. Pracował u bogatszych gospodarzy jako parobek. Umiał powozić i znał się na prowadzeniu gospodarstwa. W Ostrowcu Świętokrzyskim poznał księdza Młynarskiego, z którym się zaprzyjaźnił. Przez długi czas był w parafii kościelnym. Po przyjeździe do Głubczyc szukał pracy. Znalazł ją w Nowej Cerekwi u kowala. W latach 1950–1953 służył w wojsku. Po odbyciu służby wojskowej, ożenił się z Rozalią (brak nazwiska panieńskiego, ur. 15.02.1937 r. zm. 7.12.2005 r. w Baborowie), z którą zamieszkał w Baborowie. W latach 70-tych XX w. A. Kowalewicz był na Ukrainie. Rozpoznał nawet jednego banderowca, który brał udział w mordowaniu Polaków. Brat napotkanego został skazany podczas wojny na dożywotnie więzienie w Berezie Kartuskiej, za zabicie komendanta powiatowego w Żółkwi. Wyszedł z więzienia dosyć szybko i uciekł do Kanady. Podczas wyjazdu Andrzej spotkał się także z dziewczynką, którą uratował z płonącego domu.
Andrzej Kowalewicz pochowany jest na Cmentarzu Komunalnym w Baborowie.
Bibliografia przedmiotowa
Szymczyna A., Maler K., Głubczyccy Kresowianie, Głubczyce 2012, s. 212-217.
Wywiad przeprowadzony w Baborowie z Andrzejem Kowalewiczem 19.07.2010 r. (Nagranie w zbiorach Arkadiusza Szymczyny).
Autor hasła
Arkadiusz Szymczyna [wrzesień 2022 r.].