Zenobiusz Janicki
ur. 6.10.1917 r. w Niedziałowicach k. Rejowca (woj. lubelskie), zm. 28.11.1995 w Niemodlinie (woj. opolskie) – żołnierz Samoobrony Przebraża, żołnierz 1. Armii Wojska Polskiego.
Imię i nazwisko | Zenobiusz Janicki |
Data i miejsce urodzenia | 6.10.1917, Niedziałowice |
Data i miejsce śmierci | 28.11.1995, Niemodlin |
Zawód | cieśla budowlany |
Zenobiusz Janicki pochodził z niezamożnych rodzin Zawadzkich i Piórów. Ojciec Ludomir (ur. w 1886 r. w Kocurach k. Koła, zm. 1961 r. w Niemodlinie), syn Wawrzyńca Zawadzkiego i Bronisławy Zawadzkiej z d. Sadowska, przyjął nazwisko Janicki od swego pracodawcy-młynarza, który usynowił go chroniąc przed służbą w wojsku carskim. Matka Stefania (ur. w 1896 r. w Huszczce Dużej k. Zamościa, zm. 1980 r. w Niemodlinie), była córką Piotra Pióro i Marceliny Pióro z d. Zdanowicz. Ludomir i Stefania związek małżeński zawarli 2 lutego 1914 r. Różne koleje losu sprawiły, że w poszukiwaniu pracy (Ludomir zajmował się głównie remontem i budową młynów), wielokrotnie zmieniali miejsce zamieszkania. Mieli dziesięcioro potomstwa: Irena (1915 – wkrótce zmarła na tyfus) urodziła się w Maniewiczach na Polesiu, Zenobiusz (1917) ur. się na Lubelszczyźnie, kolejne dzieci przyszły na świat już na Wołyniu, w powiecie łuckim: Krystyna (1921), Romana (1923) i Honorata (1925) w Hołobach, Leonard (1927) w Mielnicy, Tadeusz (1929) w Horodnicy, Barbara (1931), Urszula (1934) i Franciszka (1940) we wsi Jezioro sąsiadującej z Przebrażem.
Nieustanna wędrówka rodziny Janickich za lepszymi warunkami do życia spowodowała, że Zenobiusz zdołał ukończyć jedynie czteroklasową szkołę powszechną, gdyż jako nastoletni chłopiec, najstarszy z rodzeństwa, zmuszony był pomóc rodzicom w utrzymaniu rodziny. Początkowo pracował z ojcem w utworzonej przez niego brygadzie budowlanej i melioracyjnej, specjalizującej się głównie w konstrukcjach drewnianych (domy mieszkalne, budynki gospodarcze, m.in. tartak w Kiwercach czy drewniany most na Styrze). Od 1937 r. zatrudniony był w Wojskowym Przedsiębiorstwie nr 13. „Wołyń” wykonując prace związane z obronnością kraju. W dniu wybuchu II wojny światowej, w 1939 r. pracował przy budowie mostu na rzece Styr w Rożyszczach. W okresie okupacji, zarówno sowieckiej jak i niemieckiej, zatrudniany jako fachowiec budowlany uniknął wcielenia do wojska czy wywózki na roboty do Niemiec. W kwietniu 1941 r. Zenobiusz ożenił się z Bronisławą Brykowską z d. Pokora (1919–1995). Ich pierwsze dziecko: Irena (1941 r., zmarła sześć miesięcy po urodzeniu).
Lata 1942–1943 to okres nasilającego się terroru ze strony ukraińskich nacjonalistów spod znaku OUN-UPA. W obliczu coraz częstszych ataków na polskie wsie w Przebrażu powstała wówczas silna placówka samoobrony (podlegała 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty), dająca bezpieczeństwo tysiącom polskich rodzin z okolicznych miejscowości. Zenobiusz oraz ojciec Ludomir (Członek Rady), bracia Leonard i Tadeusz, a także bracia żony: Józef, Marian, Stefan i Eugeniusz Brykowscy – wszyscy angażowali się w walkę partyzancką. W tych dramatycznych chwilach przyszedł na świat syn Jerzy (1943–1974).
Przeżycia świadka i uczestnika tej walki tak mocno wryły się w jego pamięć, że po wielu latach we wspomnieniach odtwarza je ze zdumiewającą dokładnością. Daje też świadectwo zaangażowania wielu, przywołanych z imienia i nazwiska walecznych obrońców Przebraża. Pierwszy napad Ukraińców zapamiętał tak:
Nad ranem w dniu 5 lipca 1943 r. poszliśmy ze Stanisławem Słodkowskim sprawdzić warty na naszej placówce. Kiedy podeszliśmy do lasu trościańskiego, gdzie stały nasze posterunki w odległości 30 m od lasu, zapytałem Zenka Paszkowskiego, który stał w okopie, co słychać. Był podenerwowany i powiedział, że ma takie uczucie, jakby w tym lesie było pełno bulbowców [potocznie bandytów ukraińskich, w rozumieniu pospolitych przestępców. Pierwsze ukraińskie bandy stworzył "Taras Bulba" / Taras Boroweć]. Kiedy zaczęliśmy nasłuchiwać, doszedł nas wyraźnie tupot nóg, trzask łamanych gałęzi, a od strony Trościańca turkot wozów jadących po szosie, galop koni i okrzyki. Nie ulegało wątpliwości, że bulbowcy ciągnęli na Przebraże. Poszliśmy w kierunku składnicy, gdzie stało dwóch wartowników. Oni też byli zdenerwowani odgłosami z lasu i z Trościańca. Na składnicy panował jeszcze większy niepokój. Należało zawiadomić dalej położone placówki, które mogły nie słyszeć nadciągającego niebezpieczeństwa. Stanisław Słodkowski poszedł zawiadomić sąsiednią placówkę Tadeusza Mielnika, ja wysłałem gońca do placówki Marcelego Żytkiewicza. Zaczęło już świtać, kiedy nagle rozległy się strzały w Zagajniku. Jednocześnie bulbowcy zaatakowali składnicę z broni maszynowej i moździerzowej ustawionej na skraju lasu. Na składnicę przybyli bliżej mieszkający żołnierze samoobrony. Przybyli z karabinami bracia Zygmunt i Stanisław Nesterowiczowie, bracia Józef i Eugeniusz Brykowscy, Władysław Borecki i reszta żołnierzy, którzy byli na naszej placówce. Na składnicy trwała walka. Bulbowcy ostrzeliwali z moździerzy i granatników, pociski spadały pomiędzy sągi drewna i mogły bardziej ranić broniących się niż ostrzał z broni maszynowej i ręcznej. W największym nasileniu walki przybył nam z pomocą oddział z siły głównej pod dowództwem Władysława Cybulskiego. Oddział ten był dobrze uzbrojony w broń maszynową. Zadaniem jego było wspieranie najbardziej zagrożonych odcinków samoobrony, Składnica była tym zagrożonym odcinkiem. Zza dobrej osłony, jaką były kloce ułożone w sztable, obrońcy składnicy i pomoc z siły głównej skutecznie ostrzelali bulbowców, którzy wycofali się, zabierając swoje moździerze i granatniki. Poszliśmy tyralierą na opuszczone przez bulbowców stanowiska, przy których leżały stosy wystrzelonych łusek różnych kalibrów broni sowieckiej, węgierskiej i włoskiej. Na wygniecionej trawie widać było ślady krwi. Musieli być zabici i ranni, których zabrano ze sobą. Wracając na składnicę znaleźliśmy obok łanu żyta zabitego bulbowca. Z dokumentu jaki przy nim znaleźliśmy wynikało, że był to 42-letni Niczypor Wiszniewski z Trościańca. W kieszeni miał dwie zakrwawione brzytwy. W trakcie walki w składnicy bulbowcy z lasu przebiegali przez łąkę do tego żyta. Chyba chcieli zaatakować z dwóch stron składnicę. Józef Brykowski, który był wyborowym strzelcem i strzelał do przebiegających bulbowców z dość dużej odległości, trafił bandytę. Zaraz potem przybył główny komendant samoobrony Henryk Cybulski. Po zakończeniu obrony składnicy skierował specjalny oddział do pomocy Zagajnikowi, gdzie toczyła się jeszcze walka. Na składnicy nikt z obrońców nie został zabity ani ranny. [Z. Janicki, W obronie Przebraża...s. 44-45].
We wspomnieniach Z.J. o obronie Przebraża nierzadko pojawia się też szersza panorama zdarzeń i okoliczności.
Po odparciu zwycięsko trzech kolejnych napadów bulbowców, ludność polska, która tu przyjechała, uważała Przebraże za bezpieczne miejsce, w którym będzie można przeczekać ten podły czas i uratować życie. A wydarzenia bieżące na Wołyniu były skomplikowane. Ta masa Polaków (25 tysięcy ludzi) przebywająca w Przebrażu i wciąż powiększająca się, nakładała na kierownictwo samoobrony obowiązek zabezpieczenia bytu materialnego i obrony przed bulbowcami. Teraz, w końcu października, szron pokrył ziemię, nieuchronnie zbliżała się zima. Jak okiem sięgnąć teren wsi zabudowany był ziemiankami, z których przez prowizoryczne kominy wydobywał się dym. W ziemiankach mieszkali ludzie z małymi dziećmi. W tych antysanitarnych, powodujących choroby reumatyczne i inne epidemie warunkach, można by zapytać, na co ci ludzie czekają? Jaki los ich czeka? Otóż, w tej chwili nie było jednoznacznej odpowiedzi. Front zbliżał się do granic Wołynia. Niemcy i Węgrzy wycofali się na Zachód, a z nimi polska ludność, która korzystała z garnizonów wojskowych jako ochrony przed bulbowcami. Teraz szukała schronienia w samoobronach Przebraża, Rożyszcz, Rafałówki i innych. Zbliżający się do Wołynia front sowiecki, czy się lubiło Sowietów, czy nie lubiło za to wszystko co nam Polakom zrobili do tego czasu, dawał nadzieję, że wraz z Sowietami przyjdzie do nas wojsko polskie. Gdyby się spełniły te oczekiwania, ludność polska mogłaby w sprzyjających warunkach bezpiecznie powrócić na zgliszcza swoich gospodarstw i uprawiać ziemię, która była ich głównym źródłem utrzymania. Ale na to trzeba było poczekać jeszcze kilka miesięcy. [Z. Janicki W obronie Przebraża... s.63].
W marcu 1944 r. ogłoszono pobór do 1. Armii Wojska Polskiego. Zenobiusz, wraz z wieloma kolegami z Samoobrony, trafił do utworzonego w Sumach 6. Samodzielnego Zmotoryzowanego Batalionu Pontonowo-Mostowego, którego głównym zadaniem była budowa przepraw wodnych dla wojska. Największe z nich powstały: na Wiśle, na Przyczółku Warecko-Magnuszewskim i na Odrze w Czelinie. To tutaj 27 lutego 1945 r. pontonierzy tego batalionu wkopali pierwszy na Odrze słup graniczny, a Zenobiusz, jako jeden z sześciu żołnierzy bezpośrednio biorących udział w tym historycznym akcie, tak wspomina ten moment:
Kiedy po zakończeniu budowy mostu, 27 lutego, batalion wrócił w nocy do ziemianek w lesie, z inicjatywy oficerów polityczno-wychowawczych: podporucznika Władysława Cieślaka z trzeciej kompanii i chorążego Stefana Kobka z naszej drugiej kompanii postanowiono jeszcze tej nocy wkopać nad Odrą pierwszy polski słup graniczny. Słup został wykonany przez kaprala Adolfa Wydrzyńskiego podczas przygotowywania materiału na budowę mostu. Chorąży Stefan Kobek pomalował słup w biało-czerwone pasy. Na dużym arkuszu papieru wszyscy pozostali żyjący pontonierzy z naszego batalionu składali swoje podpisy. Dokument ten został włożony do butelki i miał być zakopany wraz ze słupem. Włożyliśmy słup na samochód. Do samochodu wsiedli: Henryk Kalinowski, ppor. Władysław Cieślak, chor. Stefan Kobek, ja i jeszcze jeden pontonier. Wyruszyliśmy. Kiedy wyjechaliśmy z lasu, kierowca wygasił światła. Dojechaliśmy samochodem do rumowisk Czelina. Tu samochód się zatrzymał. Wzięliśmy słup na ramiona i ruszyliśmy ku brzegowi Odry. Na Przyczółku był spokój. Od czasu do czasu zaterkotał karabin maszynowy, pękały z rzadka pociski artyleryjskie. Przy świetle rozbłysków rakiet zaczęliśmy kopać dół. Ziemia była zamarznięta, ale przy pomocy łomu szybko uporaliśmy się z robotą, wstawiliśmy słup, dookoła ubiliśmy ziemię i po kilku minutach nad Odrą stanął pierwszy biało-czerwony słup graniczny. [Z. Janicki, W obronie Przebraża...s.152].
Swój szlak bojowy batalion zakończył wkroczeniem 28 kwietnia 1945 r. do Berlina, gdzie w dzielnicy Charlotenburg, pod silnym ogniem broni maszynowej i ręcznej, wykonał na rzece Szprewie most pontonowy, po którym miały się przeprawić czołgi 2. Armii Pancernej Gwardii.
Po demobilizacji w listopadzie 1945 r. połączył się z wysiedloną na Opolszczyznę żoną i dwuletnim synem oraz resztą rodziny: ze swoimi rodzicami i rodzeństwem, a także z rodzicami i rodzeństwem żony Bronisławy. Zamieszkali w Sadach k. Niemodlina, gdzie początkowo prowadził kilkuhektarowe gospodarstwo rolne. Na świat przyszły kolejne dzieci: Julia (1946), Lucyna (1947, zm. 2014), Anna (1948), Marek (1950, zm. 2013), Barbara (1951) i Lesław (1953). W 1954 r. dziewięcioosobowa rodzina przeniosła się do Niemodlina.
W 1950 r. Z. J. podjął pracę w Zjednoczeniu Budownictwa Wojskowego jako majster. W roku 1958, w czasie pracy uległ ciężkiemu wypadkowi (złamanie kręgosłupa i otwarte złamanie kości czołowej). Wskutek tego został inwalidą i do pracy zawodowej już nie wrócił. Jako rencista zajmował się uprawą dzierżawionego pola i hodowlą zwierząt. W 1977 r. przeszedł ciężki zawał serca. Częste pobyty w szpitalu, długie okresy rekonwalescencji, w 1992 r. amputacja lewej nogi, spowodowały, że jako inwalida pierwszej grupy już do końca wymagał stałej opieki.
Pomimo mocno nadwyrężonego zdrowia starał się być aktywnym, zwłaszcza w kontaktach z kolegami kombatantami z Samoobrony Przebraża i 1 Armii WP, których wielu osiedliło się po II wojnie na ziemi niemodlińskiej. Uczestniczył też w spotkaniach z młodzieżą, udzielał wywiadów. Od 1980 r. wraz kolegami należał do Środowiska 27 Wołyńskiej Dywizji AK przy Wojewódzkim Warszawskim Zarządzie ZBoWiD. W 1990 r. był współzałożycielem niemodlińskiego oddziału Stowarzyszenia Środowisko Żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej.
Kilka ostatnich lat życia poświęcił pisaniu wspomnień pt. W obronie Przebraża i w drodze do Berlina. Drukiem ukazały się dwa lata po śmierci autora, staraniem brata Leonarda i kolegów ze Środowiska Żołnierzy 27 WDAK w lubelskim wydawnictwie ARDABLIU. W słowie wstępnym do publikacji redaktor opracowania Leon Karłowicz napisał:
Po „Przebrażu” Józefa Sobiesiaka, „Czerwonych nocach” Henryka Cybulskiego i wydanych ostatnio „Obrońcach Przebraża” Mirosława Łozińskiego i Bogusława Rosińskiego, otrzymują czytelnicy jeszcze jedną pozycję poświęconą temu tematowi. Podobnie jak poprzednie ma ona charakter wspomnieniowy, a wyszła spod pióra Zenobiusza Janickiego, jednego z bohaterskich obrońców owego bastionu polskości i polskich rodzin, które znalazły w Przebrażu schronienie przed nożami zdziczałych banderowców. Zmarły niedawno autor – uczestnik walk z bandami UPA, potem żołnierz 6 batalionu pontonowo-mostowego w Wojsku Polskim, pisze swoje relacje, ukazując najpierw lata poprzedzające wybuch II wojny światowej, w wielkim skrócie zapoznaje nas z miejscowościami rozłożonymi wokół Przebraża i samym Przebrażem, następnie przypomina skrótowo o kolejnych okupacjach – sowieckiej i niemieckiej, by przejść już do bardziej szczegółowego obrazu tragicznych mordów ludności polskiej przez bandy UPA, wycinających w pień całe polskie wsie i osiedla. Głównym tematem czyni Janicki zorganizowanie samoobrony w Przebrażu i stawianie skutecznego oporu napastnikom, usiłującym znieść z powierzchni Wołynia wszystko co polskie, naturalnie w pierwszym rzędzie polskich mieszkańców tych ziem. Autor wydobywa na światło dzienne wiele szczegółów dotąd nieznanych lub mało znanych, czasem przytacza opisane już przez swych poprzedników zdarzenia, ale zawsze rzuca na nie garść światła. Dzięki temu książka uzupełnia naszą wiedzę o obronie i obrońcach Przebraża, jest ważnym i potrzebnym przyczynkiem do historii tragicznych dziejów Wołynia w latach wojny i okupacji, historii pozostającej dotąd całkowicie poza zasięgiem zainteresowań nie tylko zwykłych mieszkańców Polski, lecz także naszych władz państwowych oraz historyków, zajmujących się profesjonalnie dziejami naszego narodu. Miejmy nadzieję, że przyjdzie czas, gdy i dzieje dawnych Kresów znajdą się w centrum uwagi nie tylko naukowców. Druga część wspomnień Zenobiusza Janickiego dotyczy okresu, gdy obrońcy polskiej placówki w Przebrażu znaleźli się w Wojsku Polskim i w jego szeregach kroczyli zwycięsko w kierunku Berlina, w nadziei, że biją się o wolną i suwerenną Ojczyznę. Dlatego zadania swoje wykonywali z całym oddaniem, tak, jak poprzednio podczas obrony rodzinnej miejscowości. I ta partia książki obfituje w epizody zgoła nieznane, zaskakujące swym dramatyzmem, odwagą i poświęceniem polskich żołnierzy. Spora przy tym doza autoironii i ukazywanie niektórych faktów i zdarzeń w sposób nie pozbawiony humoru, tego zwykłego, żołnierskiego, dodaje owym kartom dodatkowego smaku i zabarwienia. A wszystko to opowiada autor w sposób rzeczowy i bardzo komunikatywny, nie unika scen drastycznych i nieprzyjemnych, czyniąc tym samym swoje wspomnienia pozycją ważną w ukazywaniu prawdy o minionej przeszłości. Na pewno z zainteresowaniem przeczytają ją Wołyniacy, dobrze będzie, jeśli wezmą książkę do ręki również mieszkańcy innych części Polski, którym dotąd nie było dane poznać pełnej historii najnowszej naszego kraju i narodu, zwłaszcza w okresach najbardziej dla nas tragicznych. [L.Karłowicz, Wstęp...].
Odznaczony: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia „Polonia Restituta 1944”; Brązowym Krzyżem Zasługi; Krzyżem Partyzanckim; Warszawskim Krzyżem Powstańczym; Krzyżem Armii Krajowej; Medalem „Za Warszawę 1939–1945”; Medalem „Za udział w walkach o Berlin”; Medalem „Za Odrę Nysę Bałtyk”; Medalem „Za Zwycięstwo i Wolność 9.V.1945”; Medalem RODŁA „Bojownikom Budowniczym Polskości”.
Pochowany na cmentarzu w Niemodlinie.
Bibliografia podmiotowa
Janicki Z., Nocny wypad żołnierzy Samoobrony Przebraże na Trościaniec i rozbicie band UPA 12 lipca 1943 roku. Ze wspomnień uczestnika wydarzeń, [w:] „Biuletyn Informacyjny Środowiska Żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji AK”, styczeń-marzec 1992 r.
Janicki Z., W obronie Przebraża i w drodze do Berlina, Lublin 1997.
Bibliografia przedmiotowa
Dokumenty osobiste, archiwum rodzinne, w zbiorach autora.
Łoziński M, Rosiński B, Obrońcy Przebraża, Lublin 1997
Dudek T., Przebraże. Baza polskiej samoobrony na Wołyniu podczas II wojny światowej, Sowiniec 2016, nr 48, s. 31-77
Łoziński E., Obrona Przebraża 30 sierpnia1943 roku, „Wojskowy Przegląd Historyczny” 1964, nr 2
Kuliński R., Pierwszy biało-czerwony, Warszawa 1966.
Turowski J., Siemaszko W., Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu 1939–1945, Warszawa 1990.
Autor hasła
Lesław Janicki