Stanisława Kądzioła
z domu Kiwka, ur. 11.11.1929 r. w Rodatyczach, pow. gródecki, woj. lwowskie (obecnie Ukraina), zm. 18.04.2021 r. w Nowej Cerekwi, pow. głubczycki – Sybiraczka.
Imię i nazwisko | Stanisława Kądzioła |
Data i miejsce urodzenia | 11.11.1929, Rodatycze |
Data i miejsce śmierci | 18.04.2021, Nowa Cerekwia |
Zawód | rolnik |
Stanisława Kędzioła pochodziła z rodziny rolniczej. Ojciec Józef Kiwka pracował ciężko na roli, natomiast matka Katarzyna z d. Kaliciak, zajmowała się wychowywaniem dzieci. Pracowała w obejściu oraz sprzedawała płody rolne, jeżdżąc na targ do Gródka Jagiellońskiego. Józef z Katarzyną wzięli ślub w 1914 r., małżeństwo miało sześcioro dzieci: Józefa, Alojzego, Władysława, Zofię, Bronisławę i Stanisławę. W czasie I wojny światowej Józef służył w szeregach armii austriackiej. Trafił do rosyjskiej niewoli, gdzie przebywał przez cztery lata. Powrócił do domu po zakończeniu działań wojennych w 1918 r. Po wojnie rodzina Kiwków sprzedała gospodarstwo w Rodatyczach i kupiła ziemię z rozparcelowanego folwarku na kolonii w Wołczuchach, pow. gródecki. Stanisława chodziła przez pięć lat do szkoły w Wołczuchach, gdzie lekcje prowadzone były w języku polskim. We wsi znajdowała się cerkiew grekokatolicka p.w. św. Grzegorza i kościół rzymskokatolicki p.w. Michała Archanioła. Ostatnim, przedwojennym polskim proboszczem parafii w Wołczuchach był ks. Kazimierz Słuczan-Orkusz, który urodził się w Ostrowczyku, w pow. trembowelskim. Podchorążówkę ukończył w Gródku Jagiellońskim, po czym rozpoczął studia teologiczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i 24 czerwca 1934 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk arcybiskupa lwowskiego Bolesława Twardowskiego. Pracował w parafii w Jagielnicy, pow. czortkowski (jako wikariusz) oraz Sidorów, pow. kopyczyniecki (jako proboszcz). W Wołczuchach przeżył okupację bolszewicką i niemiecką. Był na liście osób przeznaczonych do wywózki na Syberię. Po wojnie zmuszony został przez bolszewików do wyjazdu z Kresów na Ziemie Odzyskane. Stryjek Stanisławy – Michał Kiwka, był przed wojną policjantem. Z czasem awansował na komendanta posterunku w Glinianach, pow. przemyślański. We wrześniu 1939 r. został aresztowany przez NKWD i słuch po nim zaginął. Po przejściu frontu przez Wołczuchy rodzina dostała rozkaz ewakuacji, schroniła się w Henrykówce oddalonej o 6 km od Wołczuch. 10.02.1940 r. nie uniknęła losu deportowanych na Syberię.
Podczas aresztowania strażnicy NKWD zmusili Józefa Kiwkę, żeby usiadł na podłodze twarzą do kąta. Najstarszego brata Stanisławy – Józka, posadzili na podłodze obok niego. Pozostali bracia Alojzy i Władysław, musieli w tym czasie cały czas leżeć na łóżku i nie wolno im było wstać. Natomiast kobiety stały nieruchomo i na wszystko patrzyły. W tym czasie strażnicy zrobili dokładną rewizję całego domu. Następnie oznajmiono im, że rodzina ma pół godziny na spakowanie się. Pospiesznie zabrane rzeczy załadowano na sanie. W tym dniu aresztowano w Wołczuchach 210 osób. Sanie dowiozły rodzinę Kiwków na stację w Gródku Jagiellońskim. Tam podstawiony był już pociąg. W bydlęcym wagonie zainstalowane były drewniane prycze na dole i na górze (tzw. nary), po obu stronach pomieszczenia. Na środku stał niewielki piecyk, który miał ogrzewać nieszczelny wagon. W podłodze wagonu zrobiony była otwór, który miał służyć podróżnym za toaletę. Dla zachowania większej intymności ludzie osłonili otwór zasłoną. W tych warunkach i przy tak silnym mrozie przesiedleńcy siedzieli w zamkniętym wagonie, aż do wieczora, kiedy to pociąg ruszył. Na postojach strażnicy NKWD otwierali drzwi wagonów i wywoływali po 2-3 osoby do noszenia zupy i chleba. Jechano ponad miesiąc w głąb Syberii, w okolicy ujścia rzeki Toboł do Irtysza. Tam zesłańcy przesiedli się na ciężarówki, które dowiozły ich do jednej z syberyjskich wiosek, gdzie kończyła się bita droga. Po wielu kilometrach podróżni dotarli do miejsca, gdzie czekały na nich dziesiątki sań. Do każdych z nich zaprzęgnięty był jeden koń. Następnie, pod eskortą ubranych w kożuchy strażników, kolumna ruszyła leśnymi traktami w głąb tajgi. Po drodze zamarznięte dzieci oraz nie dających oznak życia starców wyrzucano z sań na śnieg. Ciała natychmiast sztywniały, a rodzinom zmarłych nie pozwolono pochować swoich bliskich. Po długiej i męczącej podróży zesłańcy dojechali na polanę przy rzece, gdzie stał jeden duży barak (mogący pomieścić ok. 120 rodzin), którego nazywano Pinia. Pobyt w baraku był dla rodziny Kiwków bardzo nieszczęśliwy, gdyż najmłodsza siostra Stanisławy – 9-letnia Bronisława zachorowała w trakcie podróży na zapalenie płuc i zmarła. Zesłańcy z baraku Pinia pracowali przy karczowaniu lasu, aż do wiosny 1941 r. Silne wiosenne roztopy spowodowały, że strażnicy NKWD przenieśli zesłańców do innego baraku, najpierw Nadcy, a następnie Ingair. Rodzice – Józef i Katarzyna oraz siostra Zofia, pracowali w lesie. Ścinali i korowali drzewa, a następnie układali w sągi. W tym samym roku rodzina Kiwków przeżyła kolejną bolesną tragedię. Ojciec Stanisławy podczas budowy jednego z drewnianych osiedli uległ wypadkowi (spadła na niego ciężka belka) i po miesiącu zmarł. Został pochowany w lesie, w rejonie Tobolska (sielsowiet czukmański, wieś Paczekunina). Po śmierci ojca i załatwieniu wszelkich formalności rodzina Kiwków postanowiła opuścić posiołek w Ingair i zamieszkać w Tobolsku, położonym u ujścia rzeki Toboł do Irtysza (od 1944 r. Tobolsk przestał należeć do obwodu omskiego i wszedł w skład nowoutworzonego obwodu tiumieńskiego). Zamieszkali w bloku (na wzór hotelu robotniczego) razem z Sowietami. Stanisława chodziła do szkoły, a najstarszy brat zatrudnił się w tzw. grupie remontowej, która zajmowała się naprawą budynków. W Tobolsku Kiwkowie żyli i pracowali prawie trzy lata. W końcu postanowili przenieść się do kołchozu Stalina oddalonego od Tobolska o 50 km. Kiwkowie pracowali przy zbożu, ziemniakach i wypasie bydła. Na wiosnę kosili siano. Zesłańcy musieli je nosić na plecach z wioski oddalonej o 3 km od ich miejsca zakwaterowania. Jej rodzeństwo – Władek i Zosia byli zabierani łodzią przez brygadzistów na drugi brzeg Irtysza do koszenia trawy. Podczas pobytu w kołchozie najstarsza siostra Zosia, chorowała na tyfus. Wyleczono ją w szpitalu w Tobolsku. Po ukończeniu 13. roku życia Stanisława musiała podjąć pracę w Kołchozie. Pasła świnie, a później krowy. Praca w kołchozie była dla Stanisławy dużym wyzwaniem, tym bardziej, że codziennie chodziła do szkoły. Postanowiła poszukać innej pracy i zatrudnić się najpierw u Rosjanki jako opiekunka do dzieci (pracowałam u niej prawie rok), a następnie w przedszkolu. Po roku spędzonym w przedszkolu Stanisława postanowiła wrócić do pracy w kołchozie. Wypasała bydło, pomagała przy pracach żniwnych, wykopkach i obejściu gospodarstwa. Kolejnym strasznym ciosem dla rodziny Kiwków była śmierć Alojzego i Józefa, których na Syberii wcielono do polskiej armii. W 1944 r. przyszła informacja o ich śmierci. Obaj brali udział w walkach o Warszawę. Rodzina dowiedziała się, że Alojzy został pochowany na Grochowie, a po Józefie słuch zaginął [Wywiad].
Rok po zakończeniu wojny, w 1946 r. zaistniały warunki umożliwiające Kiwkom powrót do nowego domu, do Polski. Po załatwieniu niezbędnych formalności, otrzymano pozwolenie na wyjazd. Rodzina transportem wodnym z Tobolska dopłynęli do miejscowości Tiumeń. Stamtąd koleją przez Kurgan, Czelabińsk, Ufę, Samarę, Saratów, Woroneż, Lwów, Katowice do Szczecina, gdzie dotarli 12.07.1946 r. Stamtąd zdecydowali się pojechać do Nowej Cerekwi, pow. głubczycki. 20.07.1946 r. zamieszkali w domu przy ul. Raciborskiej wraz z Niemcami. Początkowo korzystali z zapomóg PUR oraz paczek UNRRA. Dostali konia i krowę. W 1957 r. Stanisława wyszła za mąż za Franciszka Kądziołę (ur. 29.07.1929 r. w Dolinianach, pow. gródecki, zm. 31.01.2005 r. w Nowej Cerekwi). Małżeństwo miało czwórkę dzieci: Jana, Zbigniewa, Kazimierza i Teresę. Po ślubie obydwoje przenieśli się do teściów, do domu przy ul. Młyńskiej. Stanisława pracowała na gospodarstwie, natomiast jej mąż jako elektryk. W wolnych chwilach S. Kądzioła pisała wiersze o pobycie na Syberii. Pochowana jest na Cmentarzu Komunalnym w Nowej Cerekwi..
Bibliografia przedmiotowa
Szymczyna A., Maler K., Głubczyccy Kresowianie i Sybiracy, Głubczyce 2015, s. 293-309.
Wywiad przeprowadzony w Nowej Cerekwi, pow. głubczycki ze Stanisławą Kądziołą 9.08.2013 r. (Nagranie w zbiorach Arkadiusza Szymczyny).
Autor hasła
Arkadiusz Szymczyna [wrzesień 2022 r.]