Ludwik Rutyna
ur. 10.02.1917 r. w Podzameczku k. Buczacza, woj. tarnopolskie (obecnie Ukraina), zm. 11.12.2010 r. w Opolu – duchowny rzymskokatolicki, legendarny kapłan Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej.
![]() | |
---|---|
Imię i nazwisko | ks. Ludwik Rutyna |
Data i miejsce urodzenia | 10.02.1917, Podzameczek |
Data i miejsce śmierci | 11.12.2010, Opole |
Zawód | duchowny rzymskokatolicki |
Ludwik Rutyna pochodził z w chłopskiej rodziny Kazimierza i Katarzyny z domu Wąsik. Lata dzieciństwa spędził w okolicach Buczaczu. W latach 1924-1928 uczył się w Szkole Powszechnej Męskiej im. Stanisława Konarskiego we Lwowie, po czym w latach 1929-1937 uczęszczał do Państwowego Gimnazjum Męskiego w Buczaczu. Egzamin dojrzałości złożył w 1937 r. Bezpośrednio po maturze wstąpił do seminarium duchownego we Lwowie i podjął studia filozoficzno-teologiczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza w Lwowie. Po wkroczeniu Armii Czerwonej we wrześniu 1939 r. Seminarium zostało zamknięte, dalsze studia alumni kontynuowali tajnie w miejscowym klasztorze księży zmartwychwstańców. 11 maja 1941 r., w niedostępnej dla wiernych lwowskiej Katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, z rąk Biskupa Eugeniusza Baziaka, otrzymał święcenia kapłańskie. Mszę prymicyjną odprawił w parafii Wniebowzięcia NMP w Buczaczu. Pierwszą placówką duszpasterską była parafia św. Wacława w Baworowie k. Tarnopola, a następnie 2 czerwca 1941 r. został wikariuszem w parafii św. Wacława w Baworowie. Był to niezwykle trudny teren z szalejącymi bandami ukraińskimi. 2 listopada 1944 r. wieczorem, na plebanię wpadli Ukraińcy, na miejscu zabili organistę Szymona Wiśniewskiego, a skrępowanego proboszcza Księdza Karola Procyka uprowadzili, jego ciała nigdy nie odnaleziono. Ksiądz L. Rutyna w tym czasie znajdował się w innym pomieszczeniu, zdołał się ukryć, od tego czasu nie nocował na plebanii, przeniósł się do pomieszczenia w wieży kościelnej.
27.06. 1945 r. ekspatriował się wraz z wiernymi na Śląsk Opolski, do Szybowic k. Prudnika. Zabrał ze sobą obraz Matki Boskiej. Został pierwszym proboszczem w tamtejszym kościele św. Michała Archanioła, posługę kapłańską sprawował także w Mieszkowicach i Rudziczce. Przebywał na tym terenie przez trzynaście lat, pełnił obowiązki dziekana. Od 21.06. 1958 r. objął parafię św. Zygmunta i św. Jadwigi Śląskiej w Koźlu, od 2.08.1958 był proboszczem tej parafii. W latach 1958-1960 rozpoczął budowę kościoła w Kożlu-Rogach, za co został skazany przez władze komunistyczne na cztery lata pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywnę w wysokości 4 tys. zł. Zorganizował kościelne obchody Chrztu Polski – Tysiąclecia Państwa Polskiego, przygotował uroczystości związane z peregrynacją Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Doprowadził do uporządkowania wiekowego cmentarza parafialnego, z szacunkiem podchodząc do starych grobów niemieckich i polskich: rozszerzył jego granice, ogrodził nowo pozyskany teren. W latach 1964 – 1990 pełnił obowiązki dziekana dekanatu kozielskiego i członka Rady Kapłańskiej. W 1981 r. otrzymał tytuł prałata. Na emeryturę przeszedł w 1990 r., w wieku 73 lat. Na początku 1991 r. za zgodą Ordynariusza Opolskiego Arcybiskupa Alfonsa Nossola, wyjechał na Ukrainę, krótko był w Krzemieńcu, stąd udał się do rodzinnego Buczacza. Pełnił równolegle posługę duszpasterską w okolicznych wsiach, m.in.: Wojciechówce, Porchowej, Rukomyszu. 11 maja 1991 r. obchodził uroczyście w katedrze lwowskiej 50-lecie święceń kapłańskich. Był dziekanem dekanatu buczacko-czortkowskiego. Władze ukraińskie przekazały katolikom w użytkowanie kościoły w: Buczaczu, Koropcu, Potoku Złotym, Trybuchowcach i Zielonym Ujściu. Kościoły wykorzystywane były przez Sowietów na magazyny, kotłownie, warsztaty mechaniczne, były w opłakanym stanie. Szczególną opieką otoczył piękny, barokowy kościół Matki Boskiej Szkaplerznej w Buczaczu. Dzięki wsparciu grupy Polaków z miasteczka, oraz dzięki spontanicznym darom dawnych Buczaczan i nawiedzających świątynię pielgrzymom z Polski, kościół wrócił do dawnej świetności, o której przypomina napis nad wejściem: „DOM. Chcąc Potockich Pilawa mieć trzy krzyże całe, Dom Krzyżowy na boską wybudował chwałę. A.D. 1763”. Jest to aluzja do wywodzącego się z 1385 r. herbu Potockich – Pilawa, przedstawiającego na kartuszu krzyż z dwiema pełnymi i jednym połówkowym ramieniem. W pierwszych mszach świętych uczestniczyła niewielka grupa wiernych, wyłącznie Polaków, stopniowo liczba ta ulegała zwiększeniu, zwłaszcza od czasu wygłaszania kazań w języku ukraińskim. Niezależnie od stałych nabożeństw w buczackiej świątyni ksiądz L. Rutyna systematycznie odwiedzał wiernych w pozostałych kościołach, dość odległych od siebie. Posługę sprawował, nawet po przekroczeniu 90 lat życia.
W uznaniu za szlachetną postawę kapłańską, w 1953 r. został odznaczony przez kościelnego rządcę Śląska Opolskiego tytułem dziekana honorowego, a w 1965 r. włączony, jako kanonik honorowy, do kapituły lwowskiej z siedzibą w Lubaczowie. Przyznano mu również godności papieskie: 1 lipca 1981 r. papież Jan Paweł II, mianował go kapelanem Jego Świątobliwości, a w 1992r. protonotariuszem apostolskim, czyli infułatem.
W 2008 r. ze względu na zły stan zdrowia złożył urząd proboszcza parafii Matki Boskiej Szkaplerznej w Buczaczu, pozostał jej rezydentem.
Był laureatem prestiżowej Nagrody Fundacji Jerzego Bonieckiego „Polcul” (2005). Otrzymał tytuł honorowego Obywatela Kędzierzyna-Koźla (10.07.1992), kawalera Orderu Ecce Homo „za działalność ekumeniczną i wspieranie procesów pojednania między narodami” ( 2006). Księdzu L. Rutynie poświęcono trzy dokumentalne filmy: „Proboszcz znad rzeki Strypa” (reżyser Jerzy Janicki); „Ludwik Rutyna. Powrót do Buczacza. (reżyserka Zofia Kunat); „Powrót do Buczacza” (reżyser Krzysztof J. Kubiak).
Bulwar nad Odrą w Kędzierzynie – Koźlu nosi imię „Promenady Księdza Ludwika Rutyny. W Muzeum Ziemi Kozielskiej jest stała ekspozycja poświęcona Księdzu Ludwikowi Rutynie.
10.02.2017 r. Poczta Polska wprowadziła do obiegu kartę pocztową z jego wizerunkiem i okolicznościowym datownikiem.
Zmarł w Opolu, pochowany został zgodnie ze swoją wolą w grobowcu przy kościele św. Zygmunta i św. Jadwigi Śląskiej w Kędzierzynie-Koźlu.
Wspomnienia o księdzu Ludwiku Rutynie spisane przez Stanisława Trębacza:
Urodziłem się na Śląsku już po wojnie, dlatego moje wspomnienia są oparte przede wszystkim na opowieściach zasłyszanych w dzieciństwie od innych osób w moim rodzinnym domu. Bliskim przyjacielem księdza, jeszcze z czasów dzieciństwa, był mój wujek. Mój wujek miał po wojnie bardzo częste kontakty z księdzem, natomiast ja spotkałem się z Nim nie za wiele razy, bo jako chłopaka interesowały mnie inne rzeczy. Najbardziej zapadło mi w pamięci spotkanie w szpitalu w Koźlu, gdzie krótko przebywałem na Oddziale Laryngologicznym. Wówczas jako młody człowiek byłem bardzo zdziwiony, kiedy ks. Inf. L. Rutyna przychodził codziennie sam do wszystkich pacjentów szpitala z posługą duszpasterską, chociaż był proboszczem i mógł przynajmniej od czasu do czasu przysłać swojego wikarego. Pamiętam, jak pięknie zachował się, kiedy w czasie jednej z wizyt dowiedział się, że na naszej sali jest zupełnie mu obcy nastolatek, bardzo chory z bardzo złymi rokowaniami na przyszłość. Długo z nim rozmawiał, potem długo się z nim modlił, aby w końcu pójść do dr. Jarzębskiego pytając Go jak może chłopcu pomóc. Moi koledzy z Koźla zawsze Go podziwiali za to, że zawsze na piechotę szedł z kościoła na cmentarz na każdym pogrzebie, a przecież nie był już człowiekiem młodym. W latach 70-tych nastąpiło połączenie Kędzierzyna i Koźla w jedną jednostkę administracyjną. Nie wszyscy mieszkańcy obu miast byli z tego zadowoleni, ucierały się różne twierdzenia i teorie, które miasto jest ważniejsze. On zawsze łagodził wypowiedzi i mówił, że wszyscy ludzie są równi i jednakowo ważni, a wszystkie miejsca są święte. Nigdy nie dopuszczał do żadnych dyskusji antagonizujących Kresowian, ludzi pochodzących z Centrali oraz Ślązaków. Zawsze szanował Ślązaków i mówił, że Ślązacy to też Kresowianie z tym, że pochodzą z Zachodu Polski. Z zasłyszanych w domu opowieści zapamiętałem urywki z Jego życia w okresie II wojny światowej. Pod koniec wojny był On młodym, dopiero co wyświęconym wikarym na wsi położonej na Kresach Wschodnich, prawdopodobnie w powiecie Buczackim, gdzie organistą był jego rówieśnik a mój wujek Michał Osiadacz, który po wojnie mieszkał w Kluczborku. Kiedy zaczęły się mordy Ukraińców na Polakach, tamtejszy proboszcz kazał im uciekać do rodziny. Oni nie chcieli zostawić proboszcza samego ale proboszcz zmusił ich do wyjazdu. Uciekli razem do rodziny mojego wujka we wsi Dobrepole koło Buczacza skąd obu było blisko do swoich domów rodzinnych. Pewnego dnia gruchnęła wieść, że Ukraińcy mają napaść w nocy na tę wieś gdzie się zatrzymali i rodzina wujka wysłała ich do wsi obok, do księdza w Petlikowcach Nowych. Tam też wieczorem pewnego dnia napadła na wieś banda UPA i wszyscy znaleźli się w pułapce. Ksiądz kazał im schować się na wieży kościelnej, oni sami nie chcieli tam iść, prosili księdza aby poszedł razem z nimi, ale ksiądz im kategorycznie odmówił twierdząc, że jego przede wszystkim będą szukać i prędzej lub później i tak zabiją, a oni są młodzi i przynajmniej ich uratuje pozostając na plebanii. Zdarzyło się tak, że Banderowcy przyszli do wsi właśnie tej nocy, zamordowali księdza, weszli do kościoła i szukali w nim innych ludzi. Kiedy ich nie znaleźli zaczęli strzelać gdzie popadło, a szczególnie w dzwonnicę, ale ani wujka ani księdza nawet nie ranili dzięki drewnianym belkom na których leżeli. Na drugi dzień zaczęli uciekać do Lwowa. Do końca życia mieli wyrzuty sumienia, że nie zapobiegli mordowi na księdzu i obaj o tym nigdy nikomu nie opowiadali. Raz pamiętam, jak ktoś zagadnął na ten temat mojego wujka, to on nic nie odpowiedział, tylko się rozpłakał i tak było aż do samej śmierci mojego wujka. Nie wiem jak uciekali i dokąd dotarli, czy wrócili do domów przed końcem wojny, czy nie wrócili: znam tylko urywek zdarzeń z ich ucieczki, którą opowiedział mi inny mój wujek ze wsi Petlikowce Stare położonej również koło Buczacza. Ten wujek nazywał się Gejna. Miał przezwisko Jakim. Wujek Gejna tuż przed samą wojną był w armii o nazwie chyba Wołyń i w pierwszych dniach wojny walczył na rubieżach Wschodnich na froncie z Niemcami. Walka była nierówna, bo Niemcy byli świetnie wyszkoleni, mieli nowoczesną broń i artylerię, tak, że zadali Polakom niewyobrażalne straty. Jak opowiadał wujek nad ich okopami na drzewach wisiały wozy, konie, trupy żołnierzy i masa sprzętu, taka wielka była siła rażenia Niemców. Pomimo tego Polacy się bronili, ale tylko do chwili kiedy z tyłu nadeszła Armia Czerwona, wówczas naczelny dowódca ogłosił kapitulację. Wujek razem z kolegami dostał się do niewoli, przechodził z rąk do rąk aby w końcu jako jeniec wylądować w Łomży. Tam w forcie na wyspie otoczonej wodą był więziony przez kilka lat. Pod koniec wojny uciekł z twierdzy, bo był bardzo dobrym pływakiem. Do domu uciekał piechotą, tylko nocą, bez jakiegokolwiek jedzenia, byle do swoich. Do domu wrócił po kilku tygodniach opuchnięty z głodu i bez zelówek w butach w podartych łachmanach. W czasie kiedy On uciekał z Łomży do domu, ks. Rutyna z moim wujkiem Michałem, uciekał z domu do Lwowa. W nocy spotkali się przypadkowo na jakieś ścieżce polnej, a może w lesie. Nie wiedzieli kto idzie z naprzeciwka, nie znali się, ale nie chcieli zawrócić ze swojej drogi. Pokonali w końcu strach i podeszli do siebie na tej dróżce. Prosili siebie na wzajem o pomoc, ale co mogli sobie pomóc w takich warunkach? Przekazali sobie tylko jaką drogą szli do tej pory, tak, że przynajmniej przekazali sobie informację o pułapkach. Wujek Gejna odradzał im ucieczkę w nieznane, ale mimo to każdy poszedł w swoją stronę. Jak się skończyła podróż ks. Rutyny nie wiem. Teraz po wojnie byłem w Buczaczu i Petlikowcach Starych i widziałem jakiej pracy dokonał tam ks. Rutyna przy odbudowie tamtejszych kościołów, a odbudował ich chyba siedem. Rozmawiałem z ludźmi tam zamieszkującymi, czyli przede wszystkim Ukraińcami, bo Polaków jest tam niewielu i na dodatek bardzo szybko ich ubywa. Tam w Petlikowcach Starych przed odremontowanym przez księdza kościołem wyrosło kilka pospolitych drzew, które szpeciły kościół. Obecny nowy i młody ksiądz z Jazłowca opiekujący się tym kościołem chciał je wyciąć. Miejscowi Ukraińcy nie chcieli mu na to pozwolić, tłumacząc, że to drzewo rosło już jak odbudowywał kościół ks. Rutyna i jeżeli jemu nie przeszkadzało to ma rosnąć dalej. Tak do dnia dzisiejszego szanują tam naszego ks. Rutynę. Wynikła taka zabawna sytuacja, że ja musiałem wynająć Ukraińca aby w nocy wyciął te drzewa, bo tamtejszy ksiądz bał się sam to zrobić. Poniżej umieściłem zdjęcia kościoła w Buczaczu oraz kościoła w Petlikowcach Starych. W kościele w Petlikowcach Starych od wojny był dziurawy dach a w jego nawach magazynowane było zboże z kołchozu. Mając powyższe na uwadze jestem przekonany, że św. pamięci ks. Infułat Ludwik Rutyna przebywa blisko naszego wszechmogącego Ojca i stamtąd opiekuje się swoją rodziną, naszymi Kresowianami, Ślązakami, naszym Kędzierzynem-Koźlem i całą naszą ojczyzną. Jak tylko może wstawia się za nami abyśmy w dostatku i zdrowiu doczekali się do końca naszej starości. Modli się abyśmy po śmierci również dołączyli do grona wybranych w niebie, aby tam cieszyć się wiecznym szczęściem. Również bardzo proszę o modlitwę za spokój Jego duszy.
Kędzierzyn-Koźle, sierpień 2016 r.
[dostęp: http://kresykedzierzynkozle.pl/dziedzictwo-narodowe/ksieza-kresowi/ks-inf-ludwik-rutyna/: 22.10.2022 r.]
Bibliografia przedmiotowa
Duda Jerzy: „Polcul” dla Księdza Ludwika Rutyny, „Gość Niedzielny” z 19 XI 2005.
Hanich A., Duchowni z Kresów Wschodnich na Śląsku Opolskim po II wojnie światowej, [W:] Powojenne losy inteligencji kresowej, red. E. Trela-Mazur, Opole 2007, s. 150–151.
Hanich A., Śp. ks. Ludwik Rutyna, "Wiadomości Urzędowe Diecezji Opolskiej" 2010, nr 12, s. 552-562 Ks. infułat Ludwik Rutyna z Buczacza
Nicieja S., Moje Kresy. Buczacz – miasto Potockich, „Gazeta Lubuska” z 15 I 2015.
Pacułt R., Ks. Ludwik Rutyna, „Szkice Kędzierzyńsko-Kozielskie”1993, t. 4, s. s. 168-172.
Pacułt R,. Ksiądz prałat Ludwik Rutyna. Honorowy Obywatel Kędzierzyna Koźla, „Miejski Serwis Informacyjny Kędzierzyn – Koźle”2003, nr 1.
Potok Złoty jaki pozostał w pamięci, red. A. Hanich, Opole 2000.
Rutyna Ludwik, [W:] Leszczyński M., Księża diecezjalni ekspatrianci Archidiecezji Lwowskiej obrządku łacińskiego. Słownik biograficzny, Warszawa 2020, s.679-680.
Wodecka-Lasota D., Wielcy Opolanie – ks. Ludwik Rutyna. Kapłan zawsze wierny Kresom, „Gazeta Wyborcza w Opolu” z 2.12.2005, s. 5.
Pacułt R,. Ksiądz prałat Ludwik Rutyna. Honorowy Obywatel Kędzierzyna-Koźla, „Miejski Serwis Informacyjny Kędzierzyn – Koźle” 2003, nr 1.
A. Oleksiak, Ks. Ludwik Rutyna - kapłan, który łączył narody, religie i kultury... „Namysłowskie spotkania Kresowe” [czasopismo TMLIKP-W z Namysłowa ] 2018, nr 1.
Autor hasła
Jerzy Duda